Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 2 czerwca 2025 12:22
Reklama
Materiał promocyjny

Kuchnia Mazowsza: startujemy znad Wisły

Rozpoczynamy cykl pt. „Kuchnia Mazowsza”, w którym co miesiąc będziemy odkrywać smaki i tradycje kulinarne wyjątkowych regionów naszego województwa.
Kuchnia Mazowsza: startujemy znad Wisły
Odwiedziny w tawernie i testowanie lokalnych ryb

Autor: Mateusz Durlik

Na początek zaglądamy w głąb kuchni nadwiślańskiej, okolic Płocka – krainy ryb, suszonych owoców, domowych wypieków i zaskakujących opowieści.
W kolejnych miesiącach zabierzemy Was m.in. na Kurpie, na Radomszczyznę, Siedlecczyznę, a nawet do samego serca stolicy – poznając kuchnię warszawską.
 

Zostańcie z nami – będzie smacznie, lokalnie i autentycznie!
 

Wiślana kuchnia Płocka to ryby, powidła buraczane z serca Mazowsza, a nawet kawa!

W sercu mazowieckiej ziemi, nad brzegiem Wisły, kultywowana jest tradycja kulinarna, której korzenie sięgają czasów olenderskich osadników. Jednym z najbardziej unikatowych i lokalnych wyrobów są powidła z buraków cukrowych – gęsty, słodki syrop, który zachwyca zarówno prostotą składu, jak i wszechstronnością zastosowania.

Wnętrze powidlarni i niezbędne akcesoria do przygotowania powideł z buraków

Klasyczny przepis, który przetrwał pokolenia
Dawniej przepis był prosty, ale przemyślany – bazował na naturalnej słodyczy buraka cukrowego, którą równoważono dodatkiem dyni i jabłek. Dynia nadawała powidłom odpowiednią konsystencję, a jabłka wprowadzały lekko kwaskowy posmak, łagodząc dominującą słodycz buraka. Tak przygotowane powidła były nie tylko smaczne, ale i bardzo trwałe – dzięki naturalnemu cukrowi nie psuły się, nawet bez dodatków konserwujących. Przepis ten jest wciąż żywy – do dziś można spotkać gospodarstwa w powiecie płockim, które przygotowują powidła właśnie według tej receptury.

Nowoczesne wariacje – tradycja spotyka kreatywność
Choć korzenie przepisu są głęboko zakorzenione w historii, współcześni gospodarze sięgają również po nowe dodatki – truskawki, śliwki czy inne owoce, które urozmaicają smak, dodając świeżości klasycznej bazie. Na załączonym zdjęciu widzimy właśnie trzy takie nowoczesne warianty: z truskawką, śliwką oraz klasyczny z dodatkiem dyni.

Tradycyjne powidła z buraków z regionu płocka
Powidła z buraków cukrowych w tradycyjne olenderskiej formie, czyli z dynią i jabłkami, ale również w nowocześniejszej formie z truskawkami i śliwkami. 

Te gęste, ciemnoczerwone powidła to coś więcej niż smarowidło do pieczywa. Doskonale sprawdzają się jako dodatek do owsianek, kaszy jaglanej, deserów czy naleśników. Mogą też zastępować miód – są równie słodkie, a przy tym lokalne i naturalne. Dzięki wysokiej zawartości cukru są bardzo wydajne i wyjątkowo trwałe.
 

Dziedzictwo, które można zobaczyć na własne oczy

Osoby zainteresowane historią tego wyjątkowego produktu powinny odwiedzić Skansen Osadnictwa Nadwiślańskiego w Wiączeminie Polskim, gdzie znajduje się autentyczna powidlarnia – miejsce, w którym tradycyjnie wytwarzano powidła buraczane. To nie tylko okazja do poznania kulinarnego dziedzictwa regionu, ale także do spróbowania autentycznych smaków z dawnych lat.
 

Sodziaki, siultraki, fafernuchy – czyli placki z duszą
 

Sodziaki, tradycyjne olęderskie placuszki

Nie ma kuchni regionalnej bez aromatycznego zapachu smażonego ciasta. W dolinie Wisły, w regionie Płocka, jednym z najbardziej charakterystycznych dań są sodziaki – smażone placki, znane również pod lokalnymi nazwami takimi jak siultraki, siulte ohre, pępuszki czy nawet fafernuchy. To prosta, ale wyjątkowa potrawa, która przez pokolenia gościła na stołach mazowieckich Olendrów – i do dziś wciąż potrafi zachwycić.
 

Tradycja z babcinego zeszytu
Przepis na sodziaki nie wymaga wyszukanych składników – wystarczy mąka pszenna, jajka, cukier, śmietana i zsiadłe mleko. Tajemnicą jest jednak sposób ich przygotowania – dokładne wyrabianie ciasta metodą toczenia, krojenie na prostokąty o ukośnie ściętych krótszych brzegach i smażenie w głębokim tłuszczu aż do uzyskania złocistej barwy. Gotowe placki oprósza się cukrem pudrem lub – w wersji najbardziej lokalnej – moczy w buraczanych powidłach, tworząc unikalne połączenie słodyczy i chrupkości.

Warto wspomnieć o szczególnej odmianie tych placków – „uszach sołtysa” (siulte ohre). To nic innego jak sodziaki, ale zawijane przez charakterystyczne nacięcie w środku, dzięki czemu przypominają faworki. Nazwa, choć zabawna, mocno zakorzeniła się w tradycji lokalnej – i do dziś wywołuje uśmiech wśród starszych mieszkańców regionu.

Siake fusier – pod tą śmiesznie brzmiącą nazwą kryje się proste puree ziemniaczane ze skwarkami i zasmażaną cebulką. Tłuczone ziemniaki układane były na kopę, zalewane tłuszczem ze skwarkami – wszystko to przypominało aktywny wulkan.
 

Dziedzictwo kulinarne, które żyje

W Skansenie Osadnictwa Nadwiślańskiego w Wiączeminie Polskim można nie tylko poznać historię tych potraw, ale i skosztować ich podczas tematycznych wydarzeń. Przepisy przekazywane są tam ustnie – jak choćby ten opisany powyżej, niegdyś przekazany pracownikom Skansenu przez Panią Feliksę Panek, jedną z najstarszych mieszkanek wsi Białobrzegi, która pamiętała jeszcze czasy wspólnego smażenia sodziaków z olenderskimi sąsiadami.

Suszarnie owoców i beczki pełne aromatu

Suszarnia do owoców i warzyw w tradycyjnym olęderskim domu


W dawnych gospodarstwach olenderskich nie mogło zabraknąć suszarni owoców, w których przygotowywano zapasy na zimę. Jabłka, śliwki i gruszki, zbierane z licznych sadów, trafiały na specjalne półki w drewnianych szafach, gdzie suszono je powoli, metodą naturalną lub nad żarem. Gotowy susz pakowano do drewnianych beczułek, takich jak te widoczne na zdjęciach, a następnie transportowano Wisłą lub furmankami na targi. Był to produkt nie tylko na własny użytek – handlowali nim także Żydzi, rozprowadzając nadwiślański susz owocowy na dalsze regiony.

Drewniane beczułki do transportu suszu z owoców i warzyw.

Nieodłącznym elementem domowej apteczki nadwiślańskich gospodarzy był nalew z zielonych orzechów włoskich zalanych spirytusem. Powstały z niego ciemny, gęsty syrop uznawano za skuteczny środek na niestrawności i problemy żołądkowe – podawany w małych ilościach, traktowany był jak naturalny lek.

Nalewka z zielonych orzechów włoskich, idealne lekarstwo na niestrawność i problemy żołądkowe

 

Kawa z palonych ziaren – olenderski rytuał

Oryginalny młynek do kawy


Na długo przed tym, zanim kawa trafiła pod strzechy polskich domów, osadnicy nadwiślańscy sami palili, mielili i parzyli kawę naturalną. Byli w tym zakresie prawdziwymi prekursorami, tworząc z picia kawy codzienny rytuał. W latach nieurodzaju, gdy powodzie niszczyły plony, zastępowali kawę i mąkę wyrobami z żołędzi, pokazując swoją zaradność i umiejętność korzystania z darów natury.

 

Ryby, które opowiadają historie

Sandacz, sum i miętus, tradycyjne ryby regionu Płocka podane w nieco nowocześniejszej formie w jednej z okolicznych Tawern 


W dolinie Wisły, w okolicach Płocka, ryby słodkowodne od wieków stanowiły podstawę codziennej kuchni. Szczególne miejsce w sercach mieszkańców zajmuje miętus – dziś rzadko spotykany, ale niegdyś niezwykle pospolity w tutejszych wodach. Podczas rozmowy z właścicielem jednej z lokalnych tawern, w której mieliśmy okazję skosztować tej wyjątkowej ryby, usłyszeliśmy historię, która najlepiej oddaje dawne bogactwo natury: „Tyle, ile haczyków wrzuciłem, tyle miętusów wyjąłem” – powiedział z uśmiechem. Podana nam ryba była miękka, delikatna, nietłusta, a przy tym niezwykle aromatyczna.

Nie mniej emocji wzbudzał sum, dumny przedstawiciel wiślanych głębin. To właśnie okoliczni wędkarze opowiedzieli nam o Mistrzostwach Świata w połowie suma, które odbyły się w 2024 roku w pobliżu Płocka. Z ich relacji wynika, że największy okaz złowiony podczas tych zawodów ważył aż 84 kilogramy – rekord, który robi wrażenie i pozostaje żywy w opowieściach miejscowych. Prawda to, czy mit, tego nie wiemy na pewno, ale wiemy, że takich informacji nie znajdziecie w żadnym oficjalnym komunikacie – trzeba przyjechać, porozmawiać i posmakować.

Głowy rekordowo dużych sumów złapanych podczas mistrzostw świata - ich waga to około 84 kg

Dziś lokalne restauracje serwują nie tylko świeże, smażone ryby, ale także przetwory: jesiotra w zalewie octowej oraz suma pasteryzowanego w pomidorach z przyprawami. To właśnie takie dania – proste, ale dopracowane – są esencją wiślanej kuchni regionu. I to dla nich warto tu przyjechać.

Wystarczy jedno spojrzenie na kuchnie olęderskich domów, by poczuć zachwyt nad ich prostotą i funkcjonalnością. W takich wnętrzach, wyposażonych w kaflowe piece, gliniane naczynia, kociołki, garnki, rondle, sztućce, talerze z porcelitu i porcelany, drewniane moździerze, rodziły się dania pełne smaku i szacunku do natury. Śnieżnobiałe obrusy, ręcznie tkane serwety, zioła suszące się nad paleniskiem tworzyły atmosferę, której nie da się podrobić. W czasach, gdy półki sklepowe uginają się od gotowych produktów, warto na chwilę się zatrzymać i przypomnieć sobie, jak z prostych składników, dostępnych z pól, ogrodów i rzek, przygotowywano zdrowe, sycące posiłki. Taka kuchnia – cicha, pokorna, ale niezwykle inspirująca – zasługuje, by o niej pamiętać.

Region nadwiślański z Płockiem na czele to miejsce, które potrafi zaskoczyć – nie tylko smakami, ale i niezwykłym urokiem. Po obfitym, lokalnym posiłku warto wybrać się na spacer wzdłuż malowniczych bulwarów wiślanych, zajrzeć do jednego z najpiękniejszych ogrodów zoologicznych w Polsce i poczuć ducha historii, który unosi się nad tym miastem. To okolica, do której naprawdę chce się wracać.

Okiennica domu olęderskich osadników nazywanym Langhoff

Artykuł powstał w ramach cyklu „Kuchnia Mazowsza” i został sfinansowany ze środków Samorządu Województwa Mazowieckiego. Już dziś zapraszamy na kolejny odcinek – przed nami jeszcze wiele smakowitych opowieści z różnych zakątków Mazowsza.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: IroTreść komentarza: Niestety Obozowa, Deotymy, Brożka, Ciołka, Czorsztyńska, itd od ładnych paru lat zawsze zawalone. W 60 procentach parkują przyjezdni. Jak sobota, niedziela, cud ! są wolne miejsca.Data dodania komentarza: 30.05.2025, 17:19Źródło komentarza: Strefa Płatnego Parkowania na Kole i Ulrychowie? Burmistrz Woli chce, by stało się to jak najszybciejAutor komentarza: IroTreść komentarza: Nie prościej udostępnić dokument do wglądu? Przecież nie pojadę do urzędu specjalnie, żeby stać w kolejce, żeby obejrzeć dokument. To są proste rzeczy i dotrzecie do większej liczy ludzi.Data dodania komentarza: 30.05.2025, 17:14Źródło komentarza: Nowy Plan Urządzenia Lasu dla WoliAutor komentarza: AgriTreść komentarza: Czy oprócz publikacji zdjęć autor zgłasza również ujawnione wykroczenia odpowiednim służbom? Szkoda byłoby, gdyby ta praca nie znajdowała odzwierciedlenia w egzekwowaniu prawa przez służby. Większość zdjęć prezentuje czyny zagrażające bezpieczeństwu lub niszczące przestrzeń publiczną.Data dodania komentarza: 11.04.2025, 12:35Źródło komentarza: Mistrzowie parkowania #50. Na zakazie, na trawniku, na chodnikuAutor komentarza: SąsiadTreść komentarza: Czy to artykuł sponsorowany, albo napisane przez Dyrektora? Ps. Na Działdowskiej działy się równie ciekawe rzeczy wcześniej.Data dodania komentarza: 12.03.2025, 13:55Źródło komentarza: Wolskie Centrum Kultury – siedem lat dynamicznego rozwojuAutor komentarza: Mieszkaniec WoliTreść komentarza: Byłem na miejscu zdarzenia i nagrywałem od momentu przyjazdu pierwszych wozów strażackich. Zapraszam do obejrzenia https://youtu.be/jTGIRuREhfQData dodania komentarza: 12.03.2025, 08:24Źródło komentarza: Pożar Składowiska na WoliAutor komentarza: JustynaTreść komentarza: Ja bym tu poza ulicą Jana Kazimierza jeszcze dodała monitoring w tym przejściu podziemnym pieszym pod Wolską na wysokości Redutowej. Tam już "szaleją" wandale malując ten tunel po remoncie a i wieczorami nie jest tam zbyt przyjemnie chodzić z tych przystanków do domu.Data dodania komentarza: 11.03.2025, 12:31Źródło komentarza: Nowe kamery na Woli
Reklama
Reklama