Z roku na rok coraz więcej podwórek na Woli zmienia swoje oblicze. Z pokrytych asfaltem i betonem w zielone – takie, które bardziej sprzyjają mieszkańcom i lepiej odpowiadają na współczesne wyzwania, z którymi mierzy się miasto. Jednym z ostatnich, które zostało poddane zazielenieniu jest podwórko między blokami przy ul. Twardej 56 i 56A. Tam do zmian doprowadzili sami mieszkańcy, którzy niejednokrotnie zgłaszali projekt przekształcenia podwórka w budżecie obywatelskim. Z sukcesem, bo finalnie jeden z projektów zwyciężył głosowanie, co pozwoliło zagwarantować fundusze na realizację projektu.
Parkowanie aut czy dostęp do zieleni? Mieszkańcy jasno się opowiedzieli
W całej stolicy nie ma gorętszego miejsca niż rejon ulicy Twardej. Średnia temperatura powietrza latem sięga tu ponad 20,1 st. C., co jest najwyższym wynikiem w całej Warszawie. Niewielka ilość skwerów i osiedlowych terenów zieleni, brak szpalerów drzew wśród ulic oraz gęsto zabudowana i zabetonowana przestrzeń tylko potęguje efekt miejskiej wyspy ciepła, której centrum znajduje się właśnie w tej części Mirowa.
- Uważam, że nawet ludzie mieszkający w ścisłym centrum Warszawy mają prawo do odpoczynku i kontaktu z przyrodą. – mówi Andrzej Głuszak, członek Stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, który w rejonie Twardej mieszka od 9 lat. - Tymczasem w Warszawie dostęp do terenów zieleni to luksus. Luksus dużo większy niż możliwość darmowego parkowania auta. Najbliższy skwer z placem zabaw mieliśmy na placu Starynkiewicza. Dla osób starszych czy rodziców z dziećmi w wózku to za daleko. Od strony Żelaznej było kiedyś zielone podwórko, ale Spółdzielnia Mieszkaniowa “Starówka” tę działkę sprywatyzowała, ogrodziła i od lat próbuje zabudować. – skarży się.
W miejscu dzisiejszego, w którym dziś funkcjonuje skwer, jeszcze rok temu znajdował się "dziki parking". Choć terenem zarządzało miasto, w praktyce był „ziemią niczyją”, wykorzystywaną jako darmowa przechowalnia samochodów. Kierowcy chętnie pozostawiali tam sam swoje pojazdy, jako że na terenie podwórka nie obowiązywały opłaty za parkowanie. Nie było tam wyznaczonych miejsc parkingowych, a strefa płatnego parkowania niestrzeżonego obowiązuje wyłącznie wzdłuż ulic. W przeszłości był to teren kamienicy wybudowanej jeszcze pod koniec XIX w. dla Chaima Salzwassera. Z powodu złego stanu technicznego zburzono ją w roku 2000.
Skwer dla rekreacji, ale i sąsiedzkiej integracji
Oddany do użytku skwer okazał się strzałem w dziesiątkę. Mieszkańcy chętnie zaczęli korzystać z nowo powstałej przestrzeni, a na skwerze pojawiły się również dzieci i młodzież, którzy szczególnie upodobali sobie zamontowane huśtawki. Miejsce to stało umożliwia również organizowanie lokalnych inicjatyw. Pod koniec marca odbył się tu pierwszy piknik sąsiedzki z projekcją filmu dokumentalnego „Ziarno świadomości”, którego współtwórcą jest mieszkaniec sąsiadującego ze skwerem bloku.
Mieszkańcy Mirowa postanowili również wymyślić skwerowi nazwę. Wspólnie zdecydowali, że skwer będzie nosił imię Wróbelka Elemelka – bohatera książki Hanny Łochockiej, znanego zarówno młodszym, jak i starszym.
- Kiedy powstał skwer, pomyślałem, że dobrze byłoby nadać mu jakąś nazwę – najlepiej taką, która będzie miała pozytywny wydźwięk i nawiąże do przyrody. W okolicy mamy sporo wróbli, a babcia mojej przyjaciółki nazywała je rozczulająco „elemelkami”. Wróbelek Elemelek to przecież sympatyczny bohater książki Hanny Łochockiej, znany zarówno starszym, jak i młodszym. Zorganizowałem więc głosowanie na lokalnej grupie facebookowej i propozycja „Skwer Wróbelka Elemelka” została jednogłośnie poparta. – opowiada Głuszak.
Wróbelek Elemelek zyskał poparcie urzędników i radnych
Choć nazwa skweru szybko przyjęła się wśród mieszkańców, postanowili oni zrobić kolejny krok i zawnioskować o jej oficjalne nadanie. Zorganizowali zbiórkę podpisów, do której włączyli nie tylko sąsiadów, ale także lokalnych przedsiębiorców: właścicieli warzywniaka, fizjoterapeutę, trenera czy restauratorki z Ukrainy. W sumie pod wnioskiem podpisało się ponad 200 osób.
Okazało się, że tego rodzaju oddolne inicjatywy w Warszawie wciąż należą do rzadkości – zazwyczaj to urzędnicy inicjują procedury związane z nadawaniem nazw. Jak relacjonują mieszkańcy, urzędniczka z Biura Geodezji i Katastru, do której trafił wniosek, przyznała, że nigdy wcześniej nie spotkała się z podobną sytuacją. Jej bardziej doświadczona koleżanka wspomniała, że w całej swojej pracy zetknęła się z takim przypadkiem zaledwie kilka razy.
W styczniu sprawa trafiła pod obrady Komisji Nazewnictwa Rady Warszawy, która jednogłośnie poparła pomysł mieszkańców. Pozytywne opinie wydał także Zespół Nazewnictwa Miejskiego, dzielnicowa Komisja Sportu, Kultury i Promocji oraz Rada Dzielnicy Wola.
– Cieszymy się, że wybrana przez nas nazwa spotkała się z tak ciepłym przyjęciem, zarówno wśród radnych dzielnicy, jak i miasta. To nazwa niekontrowersyjna, ale jednocześnie sympatyczna i zapadająca w pamięć. Będzie nie tylko ozdobą skweru, ale też przypomnieniem o ważnych rzeczach: że ptaki są naszymi sąsiadami, że w zatłoczonym mieście potrzebujemy przestrzeni do odpoczynku i zabawy, i że – co może najważniejsze – zawsze warto uśmiechnąć się do sąsiada – podkreśla Andrzej Głuszak.
Aby Skwer Wróbelka Elemelka oficjalnie zagościł na mapie Warszawy, niezbędna jest jeszcze przegłosowanie odpowiedniej uchwały przez warszawskich radnych.
Niestety skwer nie jest wolny od problemów. Huśtawki były już kilka razy zniszczone przez wandali, a mieszkańcy liczą, że wzmożone patrole straży miejskiej pozwolą temu zaradzić i utrzymać skwer przyjaznym dla wszystkich.
Napisz komentarz
Komentarze