Z Justyną Czerniakowską – autorką projektu architektonicznego i graficznego wystawy „Zachowajmy ich w pamięci”, projektantką i pedagożką, wykładowczynią projektowania graficznego i typografii na warszawskiej ASP – rozmawiał Hubert Malczewski
Hubert Malczewski: Współtworzyła Pani wystawę, która już od dekady powraca na Wolę do Parku Powstańców Warszawy i co roku wzbudza emocje odwiedzających tę przestrzeń. Jak rozpoczęła się Pani współpraca z Muzeum Powstania Warszawskiego, które to zainicjowało ten projekt?
Justyna Czerniakowska: Współpracę z Muzeum nawiązałam już wcześniej, kiedy to miałam przyjemność tworzyć identyfikację wizualną dla obchodów rocznicowych czy projektować książki. Muzeum zwracało się do mnie z projektami wymagającymi kreatywności i niestandardowego podejścia. Takim niełatwym projektem była wystawa „Zachowajmy ich w Pamięci”, kiedy pojawiła się potrzeba upamiętnienia cywilnych ofiar powstania w sposób oryginalny, a zarazem angażujący. Nie lada wyzwaniem był taki dobór formy wystawy, który będzie współgrał z przestrzenią miejskiego parku. Park Powstańców Warszawy jest zarówno miejscem o symbolice pamięci, jak i przestrzenią, z której na co dzień rekreacyjnie i komunikacyjnie korzystają mieszkańcy. I to trzeba było umiejętnie połączyć.

Jak więc wyglądał proces pracy nad wystawą i skąd wziął się pomysł na tę konkretną formę upamiętnienia?
Zacznę od tego, że tematy patriotyczne, a w szczególności te związane z bolesną historią i ofiarami, są bardzo wymagające do przedstawienia graficznego. W szczególności, jeśli chcemy ominąć odniesienia do symboliki religijnej. Dlatego bardzo długo zastanawiałam się, od czego zacząć, w momencie gdy otrzymałam obszerny plik z imionami, nazwiskami i adresami ostatniego pobytu ofiar cywilnych Powstania Warszawskiego, które miały zostać przedstawione na wystawie. Nie jest łatwym zadaniem w oryginalny sposób przedstawić tak monotonny rodzaj materiału wizualnego, jakim jest lista.
Pierwszym punktem odniesienia, który chcieliśmy zawrzeć w tym projekcie wraz z Olą Kot i Michałem Paszke, z którymi współpracowaliśmy przy tym przedsięwzięciu, było światło. Jest to bowiem uniwersalny element, którym wszędzie na świecie upamiętnia się zmarłych – są to znicze bądź inne rodzaje iluminacji. Szukaliśmy więc formy, która przypominałaby świecę. Wymyśliliśmy, że będą to wąskie i smukłe bryły – architektoniczne słupy – które będą świecić w przestrzeni alei prowadzącej w stronę pomnika Polegli Niepokonani. Na tyle smukłe, na ile pozwalała konstrukcja i warunki pogodowe, a jednocześnie będące elementem, który przyciąga wzrok i prowokuje do interakcji. To się faktycznie sprawdziło. Okazało się, że przestrzeń tej alei może być bardzo piękną oraz oryginalną przestrzenią miejską, z którą mieszkańcy się utożsamiają. Wystawa po raz pierwszy pojawiła się w 2015 roku, i dziś wydaje się, że stała się przekonującym, a zarazem skutecznym w swoim przesłaniu elementem małej architektury. A mała architektura potrafi wpływać na nasze samopoczucie w mieście, bo jesteśmy na nią w pewien sposób skazani. Nie uzyskalibyśmy więc takiego efektu, gdyby były to standardowe, nudne plansze wywieszone między ławkami.

Czy sięgaliście po inspiracje z podobnych realizacji, czy ta wystawa jest wyjątkowa w swojej formie?
Ta wystawa jest wyjątkowa. Na świecie istnieje wiele postumentów czy miejsc pamięci upamiętniających masowe tragedie i ofiary ludobójstw, niestety. Dzięki Rafałowi Lemkinowi, polskiemu prawnikowi żydowskiego pochodzenia, pojęcie „ludobójstwo” zostało wprowadzone do prawa międzynarodowego i dziś takie zbrodnie podlegają odpowiedzialności karnej. Niemniej zależało nam, aby nie powielać schematów i nie być wtórnym. Najczęściej są to tablice przytwierdzone do ścian czy elementów architektonicznych – statyczne, mało angażujące. My chcieliśmy, żeby aleja, w której znalazła się wystawa, była czymś więcej. Aby nie zamieniła się w zamkniętą przestrzeń obwieszoną tablicami, tylko by stała się miejscem, które porusza, zatrzymuje, a nawet wciąga w interakcję.

W międzyczasie powstała również Izba Pamięci, gdzie znajdują się podobne w treści tablice z nazwiskami ofiar. Czym się różnią?
Zawartość obu upamiętnień jest bardzo podobna, ponieważ w obu przypadkach dane pochodziły z Muzeum Powstania Warszawskiego. Różnica polega na tym, że tablice w Izbie Pamięci nie zawierają informacji o miejscu ostatniego pobytu. Nasza wystawa została zaprojektowana tak, aby co roku rodziny ofiar mogły uzupełniać lub korygować listę – i faktycznie tak się działo. Kilka tysięcy osób zgłosiło się do Muzeum Powstania Warszawskiego z prośbą o korektę, np. informując, że ktoś przeżył powstanie lub miał stopień wojskowy i nie powinien znaleźć się na liście cywilnej. Równolegle prowadzone są cały czas prace archiwistyczne, więc upamiętnienie ma charakter procesualny i stale się rozwija. W związku z tym wystawa w pierwszych latach przewidywała wymianę niektórych ścian czy brył, które musiały być aktualizowane i zamieniane na inne nazwiska. Przez pierwsze lata cała ekspozycja była tworzona od nowa, ponieważ nadruki wykonywane były na syntetycznej białej powierzchni, co wymagało każdorazowego przygotowania elementów architektonicznych uwzględniających wszystkie zmiany dokonane w ciągu roku.
Czy obie formy upamiętnienia mogą razem w dalszym ciągu współistnieć?
Decyzje w tej sprawie należą oczywiście do Muzeum Powstania Warszawskiego oraz innych miejskich instytucji. Moim zdaniem te formy się uzupełniają. Te trzy punkty – Izba Pamięci, wystawa oraz pomnik Gustawa Zemły – mogą tworzyć razem centrum aktywności związanych z upamiętnieniem. Izba Pamięci to zamknięty, masywny budynek o charakterze bunkru, który ma inny wymiar wizualny. Osoby korzystające z parku rekreacyjnie mogą więc nie zauważyć tablic po prostu omijając na co dzień to miejsce. W przypadku wystawy jest inaczej – jej forma prowokuje do zatrzymania się i refleksji, szczególnie po zmroku, kiedy jest dobrze widoczna także z dystansu.

Wiem, że Pani podczas obchodów rocznicy rozmawiała z mieszkańcami i mieszkankami i pytała o zdanie na temat wystawy. Co Pani usłyszała?
Ten feedback jest bardzo pozytywny. Dużo ludzi powiedziało mi, że lubi to miejsce, kiedy te słupy świecą i aleja jest iluminowana. Lubią tam spacerować, mimo tego, że wystawa przypomina o śmierci ludzi. Ale taka jest historia, bo wiadomo, że pod parkiem i aleją znajdują się po prostu ludzkie prochy. Starsi warszawiacy, którzy już teraz prawdopodobnie nie żyją, wiedzieli o tym. Przez lata miejsce to nie było upamiętnione, więc część osób mogła o tym zapomnieć. Niemniej z drugiej strony trzeba mieć w świadomości to, że życie w tym miejscu toczy się dalej, więc ten paradoks połączenia życia ze śmiercią w tym konkretnym miejscu jest bardzo namacalny. Uważam, że ludzie chcą, aby przestrzeń wokół nich tętniła życiem. Choć mówimy o pamięci o zmarłych, to pamięć żywych zapewnia ciągłość tożsamości narodowej, co wydaje mi się w pełni sensowne.
Projekt wystawy „Zachowajmy ich w pamięci” otrzymał główną nagrodę w konkursie Polish Graphic Design Awards w kategorii najlepszy projekt „wayfinding / wystawa” 2019.
Napisz komentarz
Komentarze